Przypominamy o możliwości wzięcia udziału w konkursie!
Aby przejść na bloga, kliknij w obrazek.
Ciekawość to nie grzech
Autor: Lithine
Fan Fiction | Harry Potter | Nowe pokolenia
[5]"Remis?"
– Co ty wyprawiasz? – warknął nagle, łapiąc mnie za łokieć. Zerknęłam
niepewnie na niego, a potem na własną nogę, którą przed chwilą wsadziłam
w krzaki.
Ścieżki biegnące po zakazanym lesie były bardzo zarośnięte i kiepsko widoczne, ale jednak jakieś istniały. A ja właśnie zdecydowałam się zejść z tej, którą kroczyliśmy.
– Zbaczam ze szlaku? – zapytałam niepewnie. – Och, daj spokój – dodałam, widząc jego zirytowane spojrzenie. – Jeśli porywałbyś ludzi i trzymałbyś ich w lesie, to umieściłbyś swoją kryjówkę przy samej ścieżce?
– Czyli to usiłujemy zrobić? – zapytał, unosząc brew. – Znaleźć kryjówkę porywacza? Bo jeśli tak, to jesteś szalona.
– Nie. – Pokręciłam głową. – Ja tylko…
– Ty tylko co? – warknął. – Co ty właściwie masz nadzieję tu znaleźć, Weasley?
Przygryzłam wargę. Jego pytania mnie stresowały.
– Cokolwiek – mruknęłam. – Wskazówkę, podpowiedź, ślady… To jedyna poszlaka, jaką dysponujemy.
– Jesteś szalona – podsumował.
– Dopiero teraz na to wpadłeś?
Ścieżki biegnące po zakazanym lesie były bardzo zarośnięte i kiepsko widoczne, ale jednak jakieś istniały. A ja właśnie zdecydowałam się zejść z tej, którą kroczyliśmy.
– Zbaczam ze szlaku? – zapytałam niepewnie. – Och, daj spokój – dodałam, widząc jego zirytowane spojrzenie. – Jeśli porywałbyś ludzi i trzymałbyś ich w lesie, to umieściłbyś swoją kryjówkę przy samej ścieżce?
– Czyli to usiłujemy zrobić? – zapytał, unosząc brew. – Znaleźć kryjówkę porywacza? Bo jeśli tak, to jesteś szalona.
– Nie. – Pokręciłam głową. – Ja tylko…
– Ty tylko co? – warknął. – Co ty właściwie masz nadzieję tu znaleźć, Weasley?
Przygryzłam wargę. Jego pytania mnie stresowały.
– Cokolwiek – mruknęłam. – Wskazówkę, podpowiedź, ślady… To jedyna poszlaka, jaką dysponujemy.
– Jesteś szalona – podsumował.
– Dopiero teraz na to wpadłeś?
Shadows Of Love
Autor: Forsaken (a.k.a Aris Carmen Light)
Fan Fiction | Młodzi Tytani
Cień IV (cz. 2) — Polowanie na czarownice
Tego już było dla niego za wiele. Zerwał się z miejsca i wybiegł z
kawiarni, trzaskając drzwiami. Co ona sobie myślała? Dlaczego dawała mu
tyle sygnałów, skoro kogoś już ma? Te uśmiechy, ten jej ton głosu, gdy
go zagadywała… Chciała się nim pobawić?
Warknął, waląc pięścią w ścianę najbliższego budynku, po czym ruszył przed siebie. Cholera. Jeszcze mu zapłaci za takie traktowanie. Nikt nie będzie się bawił jego uczuciami! Skoro tak bardzo sama do niego lgnęła, to teraz należy do niego. Tylko i wyłącznie do niego! I zapłaci za to, co zrobiła!
Warknął, waląc pięścią w ścianę najbliższego budynku, po czym ruszył przed siebie. Cholera. Jeszcze mu zapłaci za takie traktowanie. Nikt nie będzie się bawił jego uczuciami! Skoro tak bardzo sama do niego lgnęła, to teraz należy do niego. Tylko i wyłącznie do niego! I zapłaci za to, co zrobiła!
Miasto Mroku
Autor: Szymon Gibki
Fantastyka | Fantasy
Rozdział 4.2
„Kiwnąłem głową i usiadłem na łóżku. Nie chciałem o tym mówić i Meredith najwyraźniej to wyczuła, bo nie pytała dalej.
Przez długi czas siedzieliśmy w ciszy. W którymś momencie słowa same wyszły z moich ust”.
Przez długi czas siedzieliśmy w ciszy. W którymś momencie słowa same wyszły z moich ust”.
Zaległa cisza. Nikt się nie odzywał. Ba! Hux był gotowy przysiąc, że nikt nie ośmielił się w tym momencie zaczerpnąć powietrza.
Dziewczyna wyłączyła swoją broń. Lekkim krokiem podeszła do leżącej na ziemi głowy. Przymierzyła się i kopnęła czerep. Zdawała się być przy tym tak spokojna, jak gdyby kopnęła zupełnie nieistotny śmieć, a nie coś, co jeszcze chwilę temu stanowiło integralną część drugiego człowieka. Głowa poleciała lekkim łukiem w górę i wylądowała idealnie na kolanach Generała.
Dziewczyna wyłączyła swoją broń. Lekkim krokiem podeszła do leżącej na ziemi głowy. Przymierzyła się i kopnęła czerep. Zdawała się być przy tym tak spokojna, jak gdyby kopnęła zupełnie nieistotny śmieć, a nie coś, co jeszcze chwilę temu stanowiło integralną część drugiego człowieka. Głowa poleciała lekkim łukiem w górę i wylądowała idealnie na kolanach Generała.
Rozdział 3
– Walcz – rozkazała władczym tonem, przyjmując wyjściową pozycję na szeroko rozstawionych, lekko ugiętych kolanach.
Mężczyzna roześmiał się i ze złowrogim świstem wydobył z pochwy swoją szablę. Klinga błyszczała, gdy wywijał nią młynek w świetle ognia. Przerzucał ją w rękach niczym zabawkę, ale każdy, kto kiedykolwiek trzymał w rękach broń, wiedział, że taki kawał stali nie może być lekki.
– Doprawdy, nie musisz mnie namawiać.
Mężczyzna roześmiał się i ze złowrogim świstem wydobył z pochwy swoją szablę. Klinga błyszczała, gdy wywijał nią młynek w świetle ognia. Przerzucał ją w rękach niczym zabawkę, ale każdy, kto kiedykolwiek trzymał w rękach broń, wiedział, że taki kawał stali nie może być lekki.
– Doprawdy, nie musisz mnie namawiać.
Rozdział jedenasty
„– Pójdę już. – Odwróciłam się w stronę Jareda, który właśnie zamierzał usiąść na kanapie.
– Chyba się nie obraziłaś, co?
– Nie. – Uśmiechnęłam się lekko. – Po prostu chcę wrócić, zanim zrobi się ciemno.
– Przecież... – Popatrzył na zegarek wiszący w kuchni, po czym przeniósł zaskoczone spojrzenie na mnie. – Tylko nie mów, że wracasz na piechotę?
– Yhm – przytaknęłam i ruszyłam w stronę małego korytarza.
– Zaczekaj, odwiozę cię. – Z przyciśniętą butelką do ust poszedł do kuchni, gdzie z blatu wziął klucze i telefon.
– Przecież piłeś. – Wskazałam głową na piwo, które właśnie odstawił.
– Bezalkoholowe. – Uśmiechnął się półgębkiem i, chowając komórkę do kieszeni, stanął naprzeciw mnie. – To jak? Pójdziesz dobrowolnie czy mam siłą zaciągnąć cię do samochodu?”
– Chyba się nie obraziłaś, co?
– Nie. – Uśmiechnęłam się lekko. – Po prostu chcę wrócić, zanim zrobi się ciemno.
– Przecież... – Popatrzył na zegarek wiszący w kuchni, po czym przeniósł zaskoczone spojrzenie na mnie. – Tylko nie mów, że wracasz na piechotę?
– Yhm – przytaknęłam i ruszyłam w stronę małego korytarza.
– Zaczekaj, odwiozę cię. – Z przyciśniętą butelką do ust poszedł do kuchni, gdzie z blatu wziął klucze i telefon.
– Przecież piłeś. – Wskazałam głową na piwo, które właśnie odstawił.
– Bezalkoholowe. – Uśmiechnął się półgębkiem i, chowając komórkę do kieszeni, stanął naprzeciw mnie. – To jak? Pójdziesz dobrowolnie czy mam siłą zaciągnąć cię do samochodu?”
Fantastyka | Fantasy
Rozdział XVI. Pozory czasem mylą
- Sam?!
Odpowiedziała jej cisza, jednak nie miała zamiaru dłużej stać na deszczu i czekać. Czuła chłodne krople spływające po jej skórze. Tęskniła za naturą, ale nie do tego stopnia. Nigdy nie lubiła marznąć. Ostrożnie wspinała się po skałach, nawołując Samuela i czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Miała wrażenie, że nie ma go wieki, choć w rzeczywistości mogło minąć jakieś dwadzieścia minut. Za długo. Gdzie mógł pójść, przecież wszędzie było daleko. Zostawił ją? Nie potrafiła w to uwierzyć, choć takie zachowanie mogłaby uznać za uzasadnione, w końcu ona też raz go wystawiła. Nie z własnej woli, ale miał prawo się złościć. Czyżby chciał się odegrać? Nie, nie Sam. Nie zostawiłby jej samej wieczorem na plaży.
- Sam, gdzie jesteś?! - Musiała bardzo się wysilić, by przekrzyczeć wiatr, a i tak nie była pewna, czy to się jej udało. Nadciągała burza, a czarownica chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Skrzywiła się, kiedy grzmot zagłuszył jej krzyk. Żałowała, że nie zabrała ze sobą Isabelle, różowowłosa z pewnością znalazłaby Sama bez problemu.
- Zdaje się, że zostałaś sama. - Odwróciła się, słysząc znajomy głos. Dreszcze przebiegły po jej skórze, kiedy spojrzała w ciemne oczy łowcy. Przełknęła ślinę i z całą godnością, na jaką było stać przemoczoną, zmarzniętą kobietę zrobiła krok w stronę swego prześladowcy.
Odpowiedziała jej cisza, jednak nie miała zamiaru dłużej stać na deszczu i czekać. Czuła chłodne krople spływające po jej skórze. Tęskniła za naturą, ale nie do tego stopnia. Nigdy nie lubiła marznąć. Ostrożnie wspinała się po skałach, nawołując Samuela i czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Miała wrażenie, że nie ma go wieki, choć w rzeczywistości mogło minąć jakieś dwadzieścia minut. Za długo. Gdzie mógł pójść, przecież wszędzie było daleko. Zostawił ją? Nie potrafiła w to uwierzyć, choć takie zachowanie mogłaby uznać za uzasadnione, w końcu ona też raz go wystawiła. Nie z własnej woli, ale miał prawo się złościć. Czyżby chciał się odegrać? Nie, nie Sam. Nie zostawiłby jej samej wieczorem na plaży.
- Sam, gdzie jesteś?! - Musiała bardzo się wysilić, by przekrzyczeć wiatr, a i tak nie była pewna, czy to się jej udało. Nadciągała burza, a czarownica chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Skrzywiła się, kiedy grzmot zagłuszył jej krzyk. Żałowała, że nie zabrała ze sobą Isabelle, różowowłosa z pewnością znalazłaby Sama bez problemu.
- Zdaje się, że zostałaś sama. - Odwróciła się, słysząc znajomy głos. Dreszcze przebiegły po jej skórze, kiedy spojrzała w ciemne oczy łowcy. Przełknęła ślinę i z całą godnością, na jaką było stać przemoczoną, zmarzniętą kobietę zrobiła krok w stronę swego prześladowcy.
Rozdział dwudziesty siódmy
"Nie protestowała. Ujęła jego dłoń, a następnie razem ruszyli przez
tłum. Wszyscy na nich spoglądali, wszyscy też w głowach zastanawiali się
co takiego będą robić za zamkniętymi drzwiami. Nawet Florence. Pojęcia
nie miała co zamierza z nią zrobić, gdzie zabrać. Miała jednak to
szczęście, bo się dowie. Idąc początkowo nawet nie zauważyła znajomej
twarzy, a raczej dwóch. Niemal jęknęła, kiedy zobaczyła dziewczynę u
jego boku. Uśmiechnęła się podle, bo doskonale wiedziała, że wygląda
lepiej, niż skatowane zwłoki, które przytargał tutaj Alexander. Żadne z
nich nie odezwało się słowem, choć widziała po minie nieśmiertelnego jak
niezwykle niezadowolony jest z tego z kim idzie. Bo przecież jak
śmiała, prawda? Powinna siedzieć cały wieczór samotnie, bez nikogo, a
tymczasem los się do niej uśmiechnął. Eric mocniej pociągnął ją do drzwi
za którymi chwile później zniknęli. Nie dostrzegała spojrzenia pełnego
pogardy, które posłał jej stwórcy.
Może i było lepiej, że tego nie dostrzegła. "
Może i było lepiej, że tego nie dostrzegła. "
Rozdział 40, Krocząc w bezruchu
– Co ty mówisz? Jesteś Hermioną Granger, zawsze martwisz się o innych, walczysz o lepszy świat…
Hermiona prycha zdegustowana, a jednocześnie zasmucona.
– Walczyłam w jednej wojnie o przyjaciół, rodzinę i lepszy świat… A co mi to dało? Straciłam przyjaciół, rodzinę, a świat stał się jeszcze gorszy… Może pora pomyśleć o sobie… – mówi, choć kolejne słowa z trudem przechodzą jej przez gardło.
Draco podchodzi do niej jeszcze bliżej i całuje ją w czoło, czym zaskakuje zarówno siebie jak i ją.
Hermiona prycha zdegustowana, a jednocześnie zasmucona.
– Walczyłam w jednej wojnie o przyjaciół, rodzinę i lepszy świat… A co mi to dało? Straciłam przyjaciół, rodzinę, a świat stał się jeszcze gorszy… Może pora pomyśleć o sobie… – mówi, choć kolejne słowa z trudem przechodzą jej przez gardło.
Draco podchodzi do niej jeszcze bliżej i całuje ją w czoło, czym zaskakuje zarówno siebie jak i ją.
Rozdział 13. - Nie ma dymu bez ognia?
–Katsuragi, kiedy twoja młodsza siostra miała „wypadek”?
–Szesnastego lutego, a co?
–Dwudziestego pierwszego buda dostała okrąglutką i tłuściutką dotację na budowę palmiarni.
–To może być przypadek.
–Taak, ale jest też inny wyciąg bankowy. Dzień po tym, jak Namiko-sempai się struła dragami, ktoś kupił dla klubu astronomicznego trzy kosmicznie drogie teleskopy.
–Dobra, pokaż to! – Kaito odłożył segregator, który przeglądał i podszedł do młodszej koleżanki, zaglądając jej przez ramię. Wstukał parę danych w program i po chwili na ekranie pojawiła się lista wyciągów z banku od początku, do końca zeszłego roku akademickiego. Szybko przeglądał kolejne i drukował po kolei każdy, który wydał mu się interesujący, gdy nagle usłyszeli kroki na korytarzu i odgłos otwieranych drzwi.
Wspólnicy szybko schowali się pod biurko i ścisnęli mimowolnie tuląc się do siebie. Nao nie bardzo się to podobało, ale jeszcze mniej odpowiadała jej perspektywa przyłapania na wykradaniu dokumentów...
Woźny, którego zaniepokoiły dziwne szumy i blade światło zajrzał do środka i zobaczył włączony komputer.
–Szesnastego lutego, a co?
–Dwudziestego pierwszego buda dostała okrąglutką i tłuściutką dotację na budowę palmiarni.
–To może być przypadek.
–Taak, ale jest też inny wyciąg bankowy. Dzień po tym, jak Namiko-sempai się struła dragami, ktoś kupił dla klubu astronomicznego trzy kosmicznie drogie teleskopy.
–Dobra, pokaż to! – Kaito odłożył segregator, który przeglądał i podszedł do młodszej koleżanki, zaglądając jej przez ramię. Wstukał parę danych w program i po chwili na ekranie pojawiła się lista wyciągów z banku od początku, do końca zeszłego roku akademickiego. Szybko przeglądał kolejne i drukował po kolei każdy, który wydał mu się interesujący, gdy nagle usłyszeli kroki na korytarzu i odgłos otwieranych drzwi.
Wspólnicy szybko schowali się pod biurko i ścisnęli mimowolnie tuląc się do siebie. Nao nie bardzo się to podobało, ale jeszcze mniej odpowiadała jej perspektywa przyłapania na wykradaniu dokumentów...
Woźny, którego zaniepokoiły dziwne szumy i blade światło zajrzał do środka i zobaczył włączony komputer.
Fan Fiction | Harry Potter | Czasy Harry'ego
32. Od nowa
-Dzień dobry, Hermiono.
-Jak się czujesz? – pisnęła, siadając koło łóżka.
-Bywało lepiej – zażartował – Trochę jakbym przesadził z piwem kremowym.
- Cieszę się, że masz dobry humor – odpowiedziała ze śmiechem, Hermiona.
Rudzielec uwielbiał obserwować wesołe iskierki w jej oczach. Tak dawno ich nie widział. Czuł się, jakby poznawał ją od nowa. Z jednej strony, znał na pamięć każdy skrawek jej twarzy, a z drugiej, znowu uderzało go jaka jest piękna. Na nowo odkrywał jej mimikę, jej rekacje na różne zachowania, jej śmiech. Poczuł nieodpartą chęć, żeby jej dotknąć. Jeszcze niedawno próbowała nawiązać z nim kontakt, przeprosić, pogodzić się, ale on ją odtrącał… No tylko wtedy jeszcze nie otarł się o śmierć.
To niesamowite, że człowiek dopiero w chwili, kiedy może bezpowrotnie wszystko stracić, docenia to, co ma. Co jakby nie udało się go uratować? Co jeśliby odszedł, nie powiedziawszy jej, że ją kocha? Po tym wszystkim miał zamiar schować swoją urażoną dumę do kieszeni. Nie chciał tracić kolejnej szansy na to, żeby znów z nią być. Tylko czy ona wciąż chciała?
-Hermiono… - szepnął, ledwie muskając jej dłoń, bo ręka wciąż była zbyt ociężała, by mógł nad nią zapanować.
-Tak? – przełknęła ślinę i złapała jego dłoń.
-Czy możemy porozmawiać o tym wszystkim, co się wydarzyło w tym roku? Tak szczerze?
-Jeśli tego chcesz…- odpowiedziała, czując jak łzy napływają jej do oczu, na samo wspomnienie.
-Tak, potrzebuję tego – odpowiedział niepewnie – My potrzebujemy – tym razem spojrzał jej prosto w oczy.
-Jak się czujesz? – pisnęła, siadając koło łóżka.
-Bywało lepiej – zażartował – Trochę jakbym przesadził z piwem kremowym.
- Cieszę się, że masz dobry humor – odpowiedziała ze śmiechem, Hermiona.
Rudzielec uwielbiał obserwować wesołe iskierki w jej oczach. Tak dawno ich nie widział. Czuł się, jakby poznawał ją od nowa. Z jednej strony, znał na pamięć każdy skrawek jej twarzy, a z drugiej, znowu uderzało go jaka jest piękna. Na nowo odkrywał jej mimikę, jej rekacje na różne zachowania, jej śmiech. Poczuł nieodpartą chęć, żeby jej dotknąć. Jeszcze niedawno próbowała nawiązać z nim kontakt, przeprosić, pogodzić się, ale on ją odtrącał… No tylko wtedy jeszcze nie otarł się o śmierć.
To niesamowite, że człowiek dopiero w chwili, kiedy może bezpowrotnie wszystko stracić, docenia to, co ma. Co jakby nie udało się go uratować? Co jeśliby odszedł, nie powiedziawszy jej, że ją kocha? Po tym wszystkim miał zamiar schować swoją urażoną dumę do kieszeni. Nie chciał tracić kolejnej szansy na to, żeby znów z nią być. Tylko czy ona wciąż chciała?
-Hermiono… - szepnął, ledwie muskając jej dłoń, bo ręka wciąż była zbyt ociężała, by mógł nad nią zapanować.
-Tak? – przełknęła ślinę i złapała jego dłoń.
-Czy możemy porozmawiać o tym wszystkim, co się wydarzyło w tym roku? Tak szczerze?
-Jeśli tego chcesz…- odpowiedziała, czując jak łzy napływają jej do oczu, na samo wspomnienie.
-Tak, potrzebuję tego – odpowiedział niepewnie – My potrzebujemy – tym razem spojrzał jej prosto w oczy.
13. causes and effects
Stosunkowo długo nie mogłam odnaleźć powodu mojego porannego złego
samopoczucia, utrzymującego się w dodatku kilka dni z rzędu. [...]
Rozwiązanie zagadki przyszło nagle, w środę, tuż po powrocie ze szkoły
do domu, kiedy zaczęłam szykować się przed wyjściem na korepetycje. To
wydawało się takie oczywiste... Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?
Podczas wspólnego wyjazdu uprawialiśmy z Henrykiem seks. Nie zabezpieczaliśmy się. A teraz ja prawdopodobnie byłam w ciąży.
Podczas wspólnego wyjazdu uprawialiśmy z Henrykiem seks. Nie zabezpieczaliśmy się. A teraz ja prawdopodobnie byłam w ciąży.
Kinye kiwnęła głową i poszła na tyły szkoły, gdzie w jakiejś graciarni urządziła sobie polową kuchnię.
–Mamy już wrzątek, więc wrzucamy najpierw szyszki, na taką ilość wody około dziesięciu i czekamy pięć minut, mieszając wodę od czasu do czasu. Później możesz dodać...
Gdybym jej w porę nie podtrzymał i nie odciągnął w bezpieczną odległość od kociołka, przewróciłaby się wprost w jego wrzącą zawartość. Miała zamknięte oczy, mocno rozpalone czoło i trzęsła się jak w febrze... dokładnie jak inni chorzy, od których zaraziła się tym parszywym choróbskiem. Nie zdążyła mi przekazać receptury lekarstwa i pozostaliśmy bez pomocy kogokolwiek, kto wiedziałby jak z tą zarazą walczyć.
–Mamy już wrzątek, więc wrzucamy najpierw szyszki, na taką ilość wody około dziesięciu i czekamy pięć minut, mieszając wodę od czasu do czasu. Później możesz dodać...
Gdybym jej w porę nie podtrzymał i nie odciągnął w bezpieczną odległość od kociołka, przewróciłaby się wprost w jego wrzącą zawartość. Miała zamknięte oczy, mocno rozpalone czoło i trzęsła się jak w febrze... dokładnie jak inni chorzy, od których zaraziła się tym parszywym choróbskiem. Nie zdążyła mi przekazać receptury lekarstwa i pozostaliśmy bez pomocy kogokolwiek, kto wiedziałby jak z tą zarazą walczyć.
II Rozdział 15
-Cóż. - śmieje się wesoło, a jego wzrok spoczywa na mnie i mimo to
jestem świadkiem, jak jego tęczówki przechodzą w stan marzeń, a małe
iskierki pływają wokół, podkreślając brąz jego oczu. I w tym momencie,
obserwując tę niesamowita przemianę, mam ochotę znaleźć się tam, gdzie
mogły mnie one zaprowadzić. - Po roku postanowiliśmy z Sabriną zrobić
wielki come back. - tłumaczy, a jego głos jest tak miękki, ze niemal
potrafię wyobrazić sobie, jak bardzo musiał ją kochać.
Ale wtedy czuję mocne ukłucie w sercu i zaczynam dygotać, jakby trucizna pająka została wstrzyknięta do mojego ciała. Wiele razy analizuje słowo powrót, a to zaciska mi gardło jak pętla sznuru na szyi samobójcy. W momencie otaczam się murem, próbując zatrzymać wszystkie emocje dla siebie i to sprawia, że duszę się w środku tak, jakbym miała tonąć.
Selena.
Selena była moim koszmarem, który wybudza z najpiękniejszego snu. Najgorszym koszmarem, który kiedy przeistacza się w rzeczywistość, sprawia, ze gubisz się w niej, tracisz wiatr, który napadając swoim ciężarem na żagle pozwala statkowi się poruszać. Już nie chcę iść nigdzie. Nie chcę niczego poza tym, by wydostać się z tego pomieszczenia.
-Naprawdę musicie się poznać. - dodaje z szerokim uśmiechem. Moje oczy zachodzą łzami, a ręce niekontrolowanie trzęsą się , jak u starszej pani z alzheimer’em. Mam wrażenie, że jeszcze chwila, a zacznę hiperwentylować, gdy do mojego serca przypływa krew zmieniona w złość, bezradność, napędzana poczuciem najgorszych wersji dalszego życia.
I już wiem, ze w tej chwili potrzebuje Justina, potrzebuje by zapewnił ze jest mój, nie zagnie w moim koszmarze. Pragnę, by wziął mnie za rękę i przeprowadził mnie przez krainę spokoju, zupełnie tak jak zrobił to wczoraj.
Ale wtedy czuję mocne ukłucie w sercu i zaczynam dygotać, jakby trucizna pająka została wstrzyknięta do mojego ciała. Wiele razy analizuje słowo powrót, a to zaciska mi gardło jak pętla sznuru na szyi samobójcy. W momencie otaczam się murem, próbując zatrzymać wszystkie emocje dla siebie i to sprawia, że duszę się w środku tak, jakbym miała tonąć.
Selena.
Selena była moim koszmarem, który wybudza z najpiękniejszego snu. Najgorszym koszmarem, który kiedy przeistacza się w rzeczywistość, sprawia, ze gubisz się w niej, tracisz wiatr, który napadając swoim ciężarem na żagle pozwala statkowi się poruszać. Już nie chcę iść nigdzie. Nie chcę niczego poza tym, by wydostać się z tego pomieszczenia.
-Naprawdę musicie się poznać. - dodaje z szerokim uśmiechem. Moje oczy zachodzą łzami, a ręce niekontrolowanie trzęsą się , jak u starszej pani z alzheimer’em. Mam wrażenie, że jeszcze chwila, a zacznę hiperwentylować, gdy do mojego serca przypływa krew zmieniona w złość, bezradność, napędzana poczuciem najgorszych wersji dalszego życia.
I już wiem, ze w tej chwili potrzebuje Justina, potrzebuje by zapewnił ze jest mój, nie zagnie w moim koszmarze. Pragnę, by wziął mnie za rękę i przeprowadził mnie przez krainę spokoju, zupełnie tak jak zrobił to wczoraj.
"Cztery" Rozdział 12 (ostatni)
To już koniec opowieści o czterech czarodziejkach obdarzonych mocami
żywiołów i ich podróży. Zachęcam do przeżycia tej niezwykłej przygody
razem z nimi.
Do zobaczenia.
Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz