Inna Wersja
Taka na zawsze
– Wiesz cooo? – zaciągnęła ostatnią głoskę. – Kocham cię.
– Mała szujo, mówisz tak pod wpływem procentów! – krzyknął wesoło.
– Wcale nie – zaperzyła się, ujmując długie kosmki jego włosów. – Powinieneś teraz powiedzieć swoją kwestię: „zrobię wszytko, abym tylko ja pozostał w twoim sercu” – przedrzeźniała go, zniżając głos.
– Dziwka.
– Łajdak.
Przylgnęli do siebie jak papużki, dotykając się tu i ówdzie.
„Odbiło mi!”, stwierdziła Kimiko, ale co tam, recytowała cesarzowi do ucha w najlepsze sprośne wierszyki, nie wiedząc zupełnie, gdzie się dotychczas chowały te pokłady odwagi:
– …płomyczek rozpalasz śmiało paluszkami, w garnuszku bulgocze z przyprawami…
– Aż rychło dolejesz śmietanki i nastanie koniec trzepanki – wtrącił Chase, poszturchując konkubinę łokciem.
Bać się to nic złego. Tylko ludzie głupi, pozbawieni wyobraźni się nie boją.
autor: Kyane
Fanfiction, Sport
Fobia czwarta
Jedyne, czego pragnąłem, to zapomnieć. Naprawdę zapomnieć, raz na zawsze; uwolnić się od brzemienia, od poczucia winy i uczucia obrzydzenia do samego siebie. Tymczasem, jak na razie, po zajęciach z Kruś osiągnąłem tylko totalną destabilizację. Stałem się bardziej nerwowy, porywczy, roztrzepany. Nie mogłem się skupić i byłem wyraźnie przemęczony, a jeszcze nie pozwalano mi wyładować energii w jakiś przyjemny sposób, zmuszając do „odwyku”.
Odkaszlnąłem gwałtownie i schyliłem głowę, czoło wspierając na chropowatej powierzchni budynku. W ustach czułem metaliczny posmak, moja krtań przeżywała katusze.
Byłem sfrustrowany, bo z jednej strony chciałem być jak inni, ustabilizować siebie, swoje życie wewnętrzne i osobiste. Z drugiej miałem nieodparte wrażenie, że jeżeli pozwolę sobie na zapomnienie o Niej, o tym, co przeżyliśmy, o tym, co zrobiłem, dopuszczę się wielkiej zniewagi. Chciałem żyć, a okazało się, że za każdym razem robiłem dwa kroki w tył, zamiast jednego w przód. Miałem ochotę zrobić Kruś awanturę, zrezygnować z gry w Asseco i wyjechać. Uciec. Zaraz jednak nawiedzała mnie myśl, że powinienem błagać o pomoc.
Jedyne, czego pragnąłem, to zapomnieć. Naprawdę zapomnieć, raz na zawsze; uwolnić się od brzemienia, od poczucia winy i uczucia obrzydzenia do samego siebie. Tymczasem, jak na razie, po zajęciach z Kruś osiągnąłem tylko totalną destabilizację. Stałem się bardziej nerwowy, porywczy, roztrzepany. Nie mogłem się skupić i byłem wyraźnie przemęczony, a jeszcze nie pozwalano mi wyładować energii w jakiś przyjemny sposób, zmuszając do „odwyku”.
Odkaszlnąłem gwałtownie i schyliłem głowę, czoło wspierając na chropowatej powierzchni budynku. W ustach czułem metaliczny posmak, moja krtań przeżywała katusze.
Byłem sfrustrowany, bo z jednej strony chciałem być jak inni, ustabilizować siebie, swoje życie wewnętrzne i osobiste. Z drugiej miałem nieodparte wrażenie, że jeżeli pozwolę sobie na zapomnienie o Niej, o tym, co przeżyliśmy, o tym, co zrobiłem, dopuszczę się wielkiej zniewagi. Chciałem żyć, a okazało się, że za każdym razem robiłem dwa kroki w tył, zamiast jednego w przód. Miałem ochotę zrobić Kruś awanturę, zrezygnować z gry w Asseco i wyjechać. Uciec. Zaraz jednak nawiedzała mnie myśl, że powinienem błagać o pomoc.
Świat Yuno
autor: Kim Yuno
Zbiory opowiadań
Pamiętasz?
19 kwietnia 2007r.
Ten dzień…
Kiedy zadzwonił do mnie jeden z chłopaków… najpierw nie uwierzyłam. W myślach ganiłam siebie, za to, że nie mogę nic zrobić. Do wieczora uważnie oglądałam wszystkie programy informacyjne, w których o tobie mówiono.
W końcu pozwolono nam odwiedzić cię.
Lekarze najpierw wpuścili lidera. Po kilkadziesiąt minutach wyszedł z sali i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Porozmawiał chwilę z resztą zespołu, a dopiero później ze mną.
Nie wierzyłam w to, co mówił. Nie chciałam wierzyć.
Kiedy wreszcie wpuszczono mnie do sali… Naprawdę mnie nie pamiętałeś.
Ten dzień…
Kiedy zadzwonił do mnie jeden z chłopaków… najpierw nie uwierzyłam. W myślach ganiłam siebie, za to, że nie mogę nic zrobić. Do wieczora uważnie oglądałam wszystkie programy informacyjne, w których o tobie mówiono.
W końcu pozwolono nam odwiedzić cię.
Lekarze najpierw wpuścili lidera. Po kilkadziesiąt minutach wyszedł z sali i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Porozmawiał chwilę z resztą zespołu, a dopiero później ze mną.
Nie wierzyłam w to, co mówił. Nie chciałam wierzyć.
Kiedy wreszcie wpuszczono mnie do sali… Naprawdę mnie nie pamiętałeś.
Into dust, n
autor: Ulotna
Romans
Romans
Into dust, n #63
Klin klinem, albo... Wirujące na wietrze kartki. Strzaskane lusterko. Rozsmarowana na chodniku szminka. Stłuczone kolano. Bezmiar nędzy, ocean milczenia. Oraz on. Jej bohater. Przybywający w samą porę. Na białym koniu? Bynajmniej. Zamiast miecza dzierżący czerwoną różę. Zamiast rozbrajającego uśmiechu uzbrojony w grymas niezadowolenia. Niepokojąco wolny od takiej tam blondynki.
Kiedy z zawziętością oraz ustami zaciśniętymi w wąską kreskę zbiera jej rzeczy, ona, półprzytomna z bólu, z wypiekami na policzkach, z poziomu parteru taksuje go wzrokiem. Odrabia kolejną życiową lekcję. Poznaje znaczenie słowa wstyd. Pozwala sobie robić to bez końca. Na milion różnych sposobów.
Klin klinem, albo... Wirujące na wietrze kartki. Strzaskane lusterko. Rozsmarowana na chodniku szminka. Stłuczone kolano. Bezmiar nędzy, ocean milczenia. Oraz on. Jej bohater. Przybywający w samą porę. Na białym koniu? Bynajmniej. Zamiast miecza dzierżący czerwoną różę. Zamiast rozbrajającego uśmiechu uzbrojony w grymas niezadowolenia. Niepokojąco wolny od takiej tam blondynki.
Kiedy z zawziętością oraz ustami zaciśniętymi w wąską kreskę zbiera jej rzeczy, ona, półprzytomna z bólu, z wypiekami na policzkach, z poziomu parteru taksuje go wzrokiem. Odrabia kolejną życiową lekcję. Poznaje znaczenie słowa wstyd. Pozwala sobie robić to bez końca. Na milion różnych sposobów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz