Miasto Mroku
Autor: Szymon Gibki
Fantastyka | Fantasy
Rozdział 3.9
— Zastanawiałem się, kiedy wstaniesz, śpiąca królewno — powiedział
Czarny Wąż, szczerząc się do Zayna. — Mam nadzieję, że było ci wygodnie?
Norton przez chwilę próbował ogarnąć sytuację, ale po nieudanej pierwszej próbie poddał się. To jakiś zły sen, pomyślał szesnastolatek.
Norton przez chwilę próbował ogarnąć sytuację, ale po nieudanej pierwszej próbie poddał się. To jakiś zły sen, pomyślał szesnastolatek.
1.2 Kłótnia pod Kulawym Elfem
– Pamiętajcie moje słowa! Przyjdzie dzień, gdy Pradawni powrócą, a z nim powróci Ogień!
Przez chwilę wydawać by się mogło, że zamilkł każdy gość karczmy pod Kulawym Elfem. Na moment zrobiło się tak cicho, że odgłos przełykanego trunku wydawał się brzmieć w uszach, jak odgłos dzwonu. I wtedy najemnik roześmiał się głośno. Zgiął się w pół i prawie spadł z krzesła, a jego niski głos rozbawienia wypełnił pomieszczenie. Kilka niepewnych chichotów dołączyło się po chwili, ale w końcu znowu zapadła cisza.
- Jesteś głupcem, Wyel. Wierzysz w te stare bajdy? Może jeszcze nam powiesz, że wilkołaki są prawdziwe, ghule przyjazne albo nimfy inteligentne? – Prychnął z pogardą, zirytowany słowami towarzysza. – Wszyscy dobrze wiedzą, że smoki nigdy nie zionęły ogniem.
Przez chwilę wydawać by się mogło, że zamilkł każdy gość karczmy pod Kulawym Elfem. Na moment zrobiło się tak cicho, że odgłos przełykanego trunku wydawał się brzmieć w uszach, jak odgłos dzwonu. I wtedy najemnik roześmiał się głośno. Zgiął się w pół i prawie spadł z krzesła, a jego niski głos rozbawienia wypełnił pomieszczenie. Kilka niepewnych chichotów dołączyło się po chwili, ale w końcu znowu zapadła cisza.
- Jesteś głupcem, Wyel. Wierzysz w te stare bajdy? Może jeszcze nam powiesz, że wilkołaki są prawdziwe, ghule przyjazne albo nimfy inteligentne? – Prychnął z pogardą, zirytowany słowami towarzysza. – Wszyscy dobrze wiedzą, że smoki nigdy nie zionęły ogniem.
Fantastyka | Fantasy
Rozdział XV. Pod dziką jabłonią
Ciara przez ostatnie dwa dni miała całkiem sporo powodów do strachu.
Znalazła się daleko od domu, w obcym, nieprzyjaznym miejscu, o mało nie
została przejechana i próbowano ją nakłonić do zdjęcia ubrania na
scenie. Jednak to, co usłyszała od mężczyzny stojącego przed drzwiami
spowodowało, że przez chwilę nie była w stanie się poruszyć. Wyobraźnia
podsunęła jej tylko jedno słowo, mrożące krew w żyłach czarownicy.
Łowca.(...)
(...) - Ruchy, bohaterze. O ile dobrze widziałam, tam został jeszcze jeden, może nas gonić. - Wskoczyli na motocykl i ruszyli przed siebie. Nie odjechali daleko. Przy wyjściu z uliczki, w której zaparkowali, stali gangsterzy, a sam szef na ich czele. - O szlag. Sam Delgado się pofatygował. Co za zaszczyt.
- A żeby go Barghest porwał – mruknął Shane, na co Melissa zerknęła na niego zdziwiona.
- Kto to taki?
- Jak to kto? Widmowy pies!
- Aha. No dobra. Wątpię, żeby ten Barek nam pomógł, więc póki co musimy stąd zmykać. - Zawrócili błyskawicznie i ruszyli z piskiem opon. - I módl się, żeby ulica nie była ślepa!
- Poważnie? No dobra – stwierdził Shane, słysząc warkot motocykli i strzały tuż za nimi. - Jeśli to ma pomóc... Łaskawa Brighid, dodaj wzroku tej uliczce... Nie, co ja plotę, spraw, żebyśmy im uciekli!(...)
(...) - Ruchy, bohaterze. O ile dobrze widziałam, tam został jeszcze jeden, może nas gonić. - Wskoczyli na motocykl i ruszyli przed siebie. Nie odjechali daleko. Przy wyjściu z uliczki, w której zaparkowali, stali gangsterzy, a sam szef na ich czele. - O szlag. Sam Delgado się pofatygował. Co za zaszczyt.
- A żeby go Barghest porwał – mruknął Shane, na co Melissa zerknęła na niego zdziwiona.
- Kto to taki?
- Jak to kto? Widmowy pies!
- Aha. No dobra. Wątpię, żeby ten Barek nam pomógł, więc póki co musimy stąd zmykać. - Zawrócili błyskawicznie i ruszyli z piskiem opon. - I módl się, żeby ulica nie była ślepa!
- Poważnie? No dobra – stwierdził Shane, słysząc warkot motocykli i strzały tuż za nimi. - Jeśli to ma pomóc... Łaskawa Brighid, dodaj wzroku tej uliczce... Nie, co ja plotę, spraw, żebyśmy im uciekli!(...)
Rozdział 16
Spojrzałam w stronę recepcji i moje oczy natychmiast spotkały się z
zażenowanym wzrokiem Nate'a. Znowu zerknęłam w lewo. Lewis właśnie
opuścił budynek, a facet z wysokim czołem wybiegł za nim. Stojący
nieopodal George z zaciekawieniem wychylił się na ulicę, po czym wrócił,
nie wiedziałam czy bardziej rozbawiony czy zmieszany.
Podeszłam do recepcji, gdy akurat od lady oddaliła się jakaś kobieta kiwając głową z dezaprobatą. Świetnie, nie ma to jak wybuchnąć słowną agresją przy gościu; przy kimś, kto ci płaci i dzięki któremu stać cię na wszystko. Już widziałam te spadające w zawrotnym tempie oceny w internetowym rankingu hoteli.
Podeszłam do recepcji, gdy akurat od lady oddaliła się jakaś kobieta kiwając głową z dezaprobatą. Świetnie, nie ma to jak wybuchnąć słowną agresją przy gościu; przy kimś, kto ci płaci i dzięki któremu stać cię na wszystko. Już widziałam te spadające w zawrotnym tempie oceny w internetowym rankingu hoteli.
Rozdział 11 -- "Historia lubi się powtarzać"
Tamtego poranka [Nao] wyjątkowo pojawiła się w szkole nieco wcześniej.
Właśnie zmieniała w szatni botki na koturnach na przepisowe, płaskie
trampki, gdy usłyszała okrzyk przerażenia, dobiegający zza sąsiedniego
rządka szafek.
Krzątaninę przerwał odgłos pukania do drzwi i kroki na schodach. Laita
wcisnęła mi pierwszy z brzegu, blado-zielony szalik, wyszywany
kolorowymi nitkami w delikatne esy floresy, twierdząc, że nie ma czasu,
szybko przeczesała mi włosy, jakbym była dzieckiem, albo jej lalką i nie
mogła sama tego zrobić, czesząc je w prosty, luźny kok i nieco nerwowo
poszła na dół, zastanawiając się głośno, któż to mógł przyjść. Sama
byłam ciekawa, chociaż niewiele osób w miasteczku wydawałoby mi się
miłym towarzystwem na wieczór, który wolałabym spędzić po prostu z nową
rodziną, poznając ich lepiej.
–A to pani jest tą dochtórką z dalekiego kraju? Słyszałam o pani od Kemity Terlou. Niech mi pani pomoże, moje dzieci są bardzo chore! – zwróciła się do mnie jakaś kobiecinka w kraciastej, prostej sukience z rozrzuconymi w nieładzie włosami, bladą, zaniepokojoną twarzą, błagalnym głosem.
–Już – odparłam tylko, wiedząc, ze moim obowiązkiem jest przede wszystkim pomagać chorym, jak każdego zresztą, kto ma jakikolwiek związek z medycznym fachem.
–A to pani jest tą dochtórką z dalekiego kraju? Słyszałam o pani od Kemity Terlou. Niech mi pani pomoże, moje dzieci są bardzo chore! – zwróciła się do mnie jakaś kobiecinka w kraciastej, prostej sukience z rozrzuconymi w nieładzie włosami, bladą, zaniepokojoną twarzą, błagalnym głosem.
–Już – odparłam tylko, wiedząc, ze moim obowiązkiem jest przede wszystkim pomagać chorym, jak każdego zresztą, kto ma jakikolwiek związek z medycznym fachem.
11. we'll mend your heart
Spojrzał na mnie krótko. Czułam, że – cokolwiek chce powiedzieć – jest
mu trudno wyrzucić to z siebie. By dodać mu otuchy, odstawiłam kubek,
przysunęłam się bliżej i zacisnęłam palce na jego dłoniach. Kilka razy
odetchnął głęboko.
– Przepraszam – szepnął. – Nie wiem, jak zacząć.
– Zacznij od początku.
– Przepraszam – szepnął. – Nie wiem, jak zacząć.
– Zacznij od początku.
Rozdział dziesiąty
Gdy zatrzymaliśmy się na światłach, obserwowałam grupkę nastolatków
stojących na przystanku autobusowym. Chłopak z dużymi słuchawkami na
uszach poruszał głową, najprawdopodobniej w rytm muzyki i bawił się
swoim telefonem. Dziewczyna obok również wpatrywała się w swoją komórkę,
co jakiś czas się do niej uśmiechając. Obok tej dwójki stały jeszcze
trzy inne osoby, które również w dłoniach trzymały telefony. Jeszcze
zanim ruszyliśmy, zdążyłam zauważyć, że każde z nich miało plecak ze
sobą. Zakładałam więc, że cała piątka wybierała się właśnie do szkoły –
może nawet na te same zajęcia – ale żadne nie zamieniło ze sobą ani
słowa, nie obdarzyło się nawet przelotnym spojrzeniem. Ile bym dała,
żeby wrócić do czasów, gdy miałam jeszcze znajomych i nie czułam się jak
wyrzutek z marginesu.
Rozdział dwudziesty szósty
Oddychała powoli.
Liczyła każdy wdech i wydech, oczami błądziła po suficie. W głowie wciąż miała natłok myśli, których nie potrafiła zebrać w kupę. Wciąż nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. To było… Intensywne i nagłe. Momentami wciąż drżała na samą myśl o tym co się wydarzyło, ale nie tak jak wcześniej. To był inny rodzaj. Nie czuła strachu i szczerze to ją przerażało. Po tym wszystkim co ją tutaj spotkało nie powinna chyba czuć się tu pewnie. Może to było zbyt mocne słowo, ale na pewno w tym momencie nie była przerażona. Od wczorajszego dnia to uczucie zniknęło. Albo tylko na moment zostało schowane pod masą innych. Nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek w swoim życiu doświadczyła tylu emocji naraz. Nawet jako dziecko, kiedy można powiedzieć, że była względnie szczęśliwa. W tamtym okresie była beztroskim dzieckiem, które nawet nie podejrzewało, że może skończyć w taki sposób. I przede wszystkim nie znała prawdziwej twarzy tamtych ludzi, którzy ją wychowywali. Nieświadomość była czasem wybawieniem, ale dowiadywanie się okrutnej prawdy bolało. I to mocno.
Wdech i wydech, wdech i wydech…
Leżała jeszcze tak przez kilka minut. Powoli podniosła się na łokciach, a następnie usiadła na łóżku. Wydarzenia z wczoraj wciąż jeszcze do niej nie docierały. Była obolała, jednak nie narzekała na ten konkretny rodzaj bólu. Dziwnie się czuła, nie potrafiła tego opisać. Nagle poczuła pragnienie, w ustach miała sucho. Od kolacji nie wypiła ani kropelki wody. I choć chciała jeszcze zostać w łóżku, czuła potrzebę, aby wyjść.
I dziś nie ma się czego bać, prawda?
Liczyła każdy wdech i wydech, oczami błądziła po suficie. W głowie wciąż miała natłok myśli, których nie potrafiła zebrać w kupę. Wciąż nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. To było… Intensywne i nagłe. Momentami wciąż drżała na samą myśl o tym co się wydarzyło, ale nie tak jak wcześniej. To był inny rodzaj. Nie czuła strachu i szczerze to ją przerażało. Po tym wszystkim co ją tutaj spotkało nie powinna chyba czuć się tu pewnie. Może to było zbyt mocne słowo, ale na pewno w tym momencie nie była przerażona. Od wczorajszego dnia to uczucie zniknęło. Albo tylko na moment zostało schowane pod masą innych. Nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek w swoim życiu doświadczyła tylu emocji naraz. Nawet jako dziecko, kiedy można powiedzieć, że była względnie szczęśliwa. W tamtym okresie była beztroskim dzieckiem, które nawet nie podejrzewało, że może skończyć w taki sposób. I przede wszystkim nie znała prawdziwej twarzy tamtych ludzi, którzy ją wychowywali. Nieświadomość była czasem wybawieniem, ale dowiadywanie się okrutnej prawdy bolało. I to mocno.
Wdech i wydech, wdech i wydech…
Leżała jeszcze tak przez kilka minut. Powoli podniosła się na łokciach, a następnie usiadła na łóżku. Wydarzenia z wczoraj wciąż jeszcze do niej nie docierały. Była obolała, jednak nie narzekała na ten konkretny rodzaj bólu. Dziwnie się czuła, nie potrafiła tego opisać. Nagle poczuła pragnienie, w ustach miała sucho. Od kolacji nie wypiła ani kropelki wody. I choć chciała jeszcze zostać w łóżku, czuła potrzebę, aby wyjść.
I dziś nie ma się czego bać, prawda?
Część 2
- Skrzydlata...
- Zorana - przerwała zniecierpliwiona. I, jakby po chwili dopiero zauważając wahanie towarzysza, powtórzyła - możesz mi mówić "Zorano", panie radny.
- Nicolas - przedstawił się, godząc się tym samym na przejście na 'ty'.
- Miło mi poznać, panie magistrze - zakpiła, nie odwracając wzroku od drogi.
- Bakałarzu - skrzywił się mag. - Nie zdążyłem otrzymać tytułu magistra.
- Zorana - przerwała zniecierpliwiona. I, jakby po chwili dopiero zauważając wahanie towarzysza, powtórzyła - możesz mi mówić "Zorano", panie radny.
- Nicolas - przedstawił się, godząc się tym samym na przejście na 'ty'.
- Miło mi poznać, panie magistrze - zakpiła, nie odwracając wzroku od drogi.
- Bakałarzu - skrzywił się mag. - Nie zdążyłem otrzymać tytułu magistra.
Fantastyka | Fantasy
Rozdział 2
Damroka zobaczyła go w świetle. Miał chudą twarz i ognistorude włosy, poprzecinane miejscami przez stare blizny. Ubrany był w szaty, jakich jej oczy nigdy nie widziały. Intensywne zielone, wyszywane w rozmaite wzory. Czy tak nosili się królowie? Jego przedramiona ubrudzone w sadzy zajęły się ogniem, ale nie spalały się. Człowiek zwrócił się w stronę dziewczyny. Oczy miał błyszczące i bystre. Damroka wyciągnęła swój miecz z pochwy.
Dzięki za dodanie mojego nowego rozdziału! Pozdrawiam załogę :)
OdpowiedzUsuń