Z daleka widziałam chmarę
kruków, zlewającą się z nocnym niebem lecącą w naszą stronę. Mocniej ścisnęłam
dłoń na rękojeści swojej broni, która zawsze towarzyszyła mi. Nie potrafiłam
się z nią rozstać, nawet gdy spałam, miałam ją w pobliżu. A teraz znów razem ze
mną, musiała stoczyć walkę przeciwko tym potwornym demonom, które rodziły się z
czarnych ptaków kilka metrów przed nami. Na szczęście ulice w Nowym Jorku
zamarły, jakby wszyscy ludzie wiedzieli, że zacznie się coś niezbyt
przyjemnego. Jednakże ja to uwielbiałam. Zabijać, niszczyć, unicestwiać. W moim
sercu rodziła się ekscytacja, widząc, jak demon głośno wydający dźwięki, zbliża
się do nas. Usłyszałam polecenie Jace’a, który stał obok mnie, równie gotowy
stoczyć tą walkę, ale nie byłam pewna czy uwielbia to zajęcie tak bardzo, jak
ja. Coraz bliżej...
Ruszyłam w końcu na przód,
przecinając i dźgając demony z zadowoleniem. To był piękny widok, kiedy
znikały. Jedno po drugim, choć co chwila przybywały nowe. W pewnym momencie
zwątpiłam, czy nasza piątka poradzi sobie z zabiciem tylu demonów, choć wigoru
i entuzjazmu nie można było nam odebrać. W końcu byliśmy Nocnymi Łowcami, a nic
mnie tak nie cieszyło, jak upust agresji na tych przebrzydłych demonach. Wybije
ich wszystkie i będę najlepszym Nocnym Łowcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz