Biały Lotos
Autor: Mari Kim
Fantastyka, fantasy
Rozdział 3.2 Sen wspomnień
Krzyki. Mężczyzny i kobiety dobiegające z pomieszczenia obok. Były okropne i paraliżujące. Jeszcze bardziej uświadamiające, że nieznajoma osoba wyrządzała krzywdę niewinnym ludziom. Łzy spłynęły po jej policzkach. Drżała na całym ciele. Pragnęła by ten koszmar się skończył, ale zamarła, słysząc otwierające się drzwi. Widziała, gdy ktoś wchodził do pokoju. Ciemne, ciężkie buty przechadzały się po pomieszczeniu. Zaczęła modlić się w duchu, aby tylko jej nie usłyszał, aby tylko nie zajrzał pod łóżko. Po chwili kolejna osoba zjawiła się. Chodzili cicho i ostrożnie.
Wielka Draka w WWE
Autor: Sleepka Ambrose
Fan fiction, wrestling
007. The Architect Mind
Dean był najgorszym koszmarem sennym Setha. Nienawidził go tak bardzo, że gdyby ta nienawiść mogła zabijać, Seth padłby martwy już parę razy. Niestety, w przeciwieństwie do Punka, Dean nie omieszkał odzywać się do Setha, każde zdanie opatrując formułą specjalnościową dla Rollinsa typu: łajzo, śmieciu, zdrajco, dupku... i brunet mógłby wymieniać tak w nieskończoność, a i tak nie powiedziałby wszystkiego. Słowa nie raniły jednak Rollinsa. Teraz już nic go nie raniło. Egzystencja Deana była dla niego po prostu... niewygodna i irytująca. Czemu? Bo głównym życiowym celem Ambrose'a było uprzykrzyć mu życie. I Seth ani trochę nie żartował. Dwa dni temu wszystkiego jego skarpety znalazł podziurawione, tydzień temu, Dean akurat musiał myć ręce w ciepłej wodzie w kuchni, w czasie, kiedy Rollins się mył, co zaskutkowało tym, że Seth został potraktowany lodowatą wodą, a dwa tygodnie temu, w jego napoju izotonicznym, nie wiedzieć skąd znalazł się lek na przeczyszczenie.
Ognie Niezbyt Piekielne
Autor: Rinkashi Meari
Fantastyka, fantasy
O mój Boże...
- Jak to jest być demonem? – spytał Jasza.
- Chujowo – odpowiedziała Magda.
Chciała sobie iść, jednak w tym momencie z męskie toalety wyszli: Zyga, Gruby i Łysy, czyli reszta kwartetu dresów. Chłopacy nie chodzili na religię, dlatego mieli czas, aby wszystko przygotować. Zagrodzili swojej ofierze drogę. Zza pleców wyciągnęli zabawkowe pistolety, napełnione wodą święconą. Madzia podejrzewała, że dostali ją od księdza katechety. Oczywiście miała rację.
Każdy z wymienionej trójki w jednej ręce dzierżył broń, a w drugiej telefon, aby sfilmować cały ten cyrk. Wielu uczniów idąc ich śladem wyciągnęła swoje komórki. Dziewczyna nie próbowała uciekać, na zatłoczonym korytarzu i tak nie miała szans oddalić się wystarczająco szybko. Oprawcy wycelowali w nią, po czym przystąpili do ostrzału. Woda, po zetknięciu z ciałem demonicy, natychmiast zaczęła parować. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do prawdziwości plotek, krążących po szkole, to właśnie się ich pozbył.
Chuligani rzucali w nią jakimiś obelgami. Dziewczyna spojrzała na nich z wyższością. Jej dłoń ogarnęły szkarłatne błyskawice. Zacisnęła palce w pięść, chwilę później telefony, trzymane przez oprawców zaczęły dymić, a ich ekrany pękły.
- Co żeś zrobiła? – spytał zdezorientowany Gruby.
- Usmażyłam układy scalone - chciała uśmiechnąć się niewinnie, jednak wyszło jej coś w stylu uśmieszku psychopaty.
- Chujowo – odpowiedziała Magda.
Chciała sobie iść, jednak w tym momencie z męskie toalety wyszli: Zyga, Gruby i Łysy, czyli reszta kwartetu dresów. Chłopacy nie chodzili na religię, dlatego mieli czas, aby wszystko przygotować. Zagrodzili swojej ofierze drogę. Zza pleców wyciągnęli zabawkowe pistolety, napełnione wodą święconą. Madzia podejrzewała, że dostali ją od księdza katechety. Oczywiście miała rację.
Każdy z wymienionej trójki w jednej ręce dzierżył broń, a w drugiej telefon, aby sfilmować cały ten cyrk. Wielu uczniów idąc ich śladem wyciągnęła swoje komórki. Dziewczyna nie próbowała uciekać, na zatłoczonym korytarzu i tak nie miała szans oddalić się wystarczająco szybko. Oprawcy wycelowali w nią, po czym przystąpili do ostrzału. Woda, po zetknięciu z ciałem demonicy, natychmiast zaczęła parować. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do prawdziwości plotek, krążących po szkole, to właśnie się ich pozbył.
Chuligani rzucali w nią jakimiś obelgami. Dziewczyna spojrzała na nich z wyższością. Jej dłoń ogarnęły szkarłatne błyskawice. Zacisnęła palce w pięść, chwilę później telefony, trzymane przez oprawców zaczęły dymić, a ich ekrany pękły.
- Co żeś zrobiła? – spytał zdezorientowany Gruby.
- Usmażyłam układy scalone - chciała uśmiechnąć się niewinnie, jednak wyszło jej coś w stylu uśmieszku psychopaty.
||Zawsze?||
Autor: Armin.Armin
Fantastyka, fantasy
Rozdział IV
Szymon przeżył trzy godziny, pani matka piętnaście minut. Przemęczona, ale blado uśmiechnięta, zdążyła przywitać się z noworodkiem i powiedzieć do córki, która przyszła przywitać dziecko na świecie: "Ma śliczne oczka, prawda?". Już wtedy akuszerka nie dawała jej żadnych szans, patrząc na zakrwawione łoże. Metaliczny zapach krwi unosił się w powietrzu jeszcze tygodniami po ich wspólnym pogrzebie. Kochającą matkę z nowo narodzonym synkiem położono we wspólnym, rodzinnym grobowcu.
– Nienawidzę twojej matki – mamrotał po pijaku, z trudem utrzymując się na nogach.
Opuszki jego palców zbielały, kiedy z całej siły chwytał się krzesła.
Dziewczyna w życiu nie słyszała takich bzdur. A kto za nią płakał miesiącami? Kto, jak nie on? Co za błazeńskie słowa...
– Nigdy nie miała tyle szczęścia, na ile zasługiwała... Kiedy byliśmy młodzi, miałem wiele problemów, ale po ślubie pomagała mi. Sprawiła, że stałem się... lepszym człowiekiem. Po co pomagać takim ludziom jak ja? – Może to prawda, może to jedyna sensowna rzecz, jaką powiedział tamtego wieczoru. – Nienawidzę jej, bo się bez powodu ofiarowała. W życiu nie miała żadnej sensownej odpowiedzi, kiedy pytałem dlaczego to robi. Bo chciała, bo we mnie wierzy... I umarła. Felu, nie bądź taka jak ona. Nie łam tym komuś serca... masz to po mamie, ofiarność boli cię najmniej, ale najbardziej niszczy bliskich.
– Ojcze, idź stąd. Wypiłeś za wiele.
(...)Jego słowa zdawały się być ołowiem w jej kościach, sprawiły, że czuła się bardziej przytłoczona niż zazwyczaj.
To mój los, mówiła sobie, moje życie w luksusie, ale także od dawna wykopany dół...
– Nienawidzę twojej matki – mamrotał po pijaku, z trudem utrzymując się na nogach.
Opuszki jego palców zbielały, kiedy z całej siły chwytał się krzesła.
Dziewczyna w życiu nie słyszała takich bzdur. A kto za nią płakał miesiącami? Kto, jak nie on? Co za błazeńskie słowa...
– Nigdy nie miała tyle szczęścia, na ile zasługiwała... Kiedy byliśmy młodzi, miałem wiele problemów, ale po ślubie pomagała mi. Sprawiła, że stałem się... lepszym człowiekiem. Po co pomagać takim ludziom jak ja? – Może to prawda, może to jedyna sensowna rzecz, jaką powiedział tamtego wieczoru. – Nienawidzę jej, bo się bez powodu ofiarowała. W życiu nie miała żadnej sensownej odpowiedzi, kiedy pytałem dlaczego to robi. Bo chciała, bo we mnie wierzy... I umarła. Felu, nie bądź taka jak ona. Nie łam tym komuś serca... masz to po mamie, ofiarność boli cię najmniej, ale najbardziej niszczy bliskich.
– Ojcze, idź stąd. Wypiłeś za wiele.
(...)Jego słowa zdawały się być ołowiem w jej kościach, sprawiły, że czuła się bardziej przytłoczona niż zazwyczaj.
To mój los, mówiła sobie, moje życie w luksusie, ale także od dawna wykopany dół...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz